Oj tak Grigo, też mnie to potrafi drażnić. Ci co byli na planszówkonie u Nami, gdzie odpalono Mulan, mogą pamiętać jak mi spokoju nie dawało, że nie mogę rozpoznać skąd znam głos Shana Yu. Męczyłem tym wszystkich, dopóki próbujący spać Warlock nie powiedział, że to Xardas z Gothica

(Tomasz Marzecki)
Dubbing zawsze mnie interesował, taka moja mała pasja której niestety ze względu na moje własne warunki głosowe nigdy nie będę mógł uskutecznić w taki sposób, w jaki bym sobie wymarzył. Zazdroszczę więc ale i pokładam nadzieję w takich ludziach jak Eikiczi, którzy mogliby w końcu wziąć się za to żeby zacząć swój talent kształcić zawodowo
Dziś jednak dubbing polski moim zdaniem znacznie podupadł, przynajmniej w produkcjach kinowych. Tak jak Grigo napisał, winić tutaj można na przykład gorszą reżyserię - faktem jest, że ładnych kilka lat temu padół ten opuściła pani Joanna Wizmur, która miała na swoim koncie niezliczoną ilość dubbingów zarówno od strony aktorskiej jak i reżyserskiej, i możliwe że po prostu nie ma jej kto dorównać. W nowych dubbingach denerwuje mnie m.in. granie na znane nazwiska (ej, niech króliczka w Uszatku gra Czesław Mozill, to nic że ma silny akcent i nie pasuje do tej postaci, pomyślcie ile $$$ dla nas zarobi jego nazwisko!*), ale także zbyt dalece idąca próba "uśmieszniania" tekstu oryginalnego, siląc się na dowcipne wstawki tam, gdzie oryginał był neutralny. Coś takiego, oprócz nieprzekonujących głosów, odstraszyło mnie natychmiast od polskiego dubbingu Gravity Falls. I dobrze zrobiłem, bo oryginał operował świetnymi aktorami oraz niejednokrotnie żartami nieprzetłumaczalnymi, które ludzie odpowiedzialni za dialogi w polskiej wersji językowej pewnie zignorowali, żeby kazać coś śmieszniej powiedzieć danej postaci w innej scenie...
Jeśli chodzi o konkretne nazwiska... Nie będę oryginalny, uwielbiam Jarosława Boberka, jego różnorodność ról, tonacji i charakterów jakie nadaje postaciom swoim głosem. Nasz polski Kaczor Donald, nieoceniony Król Julian, ale cenię go też np za niezłego Maxa w Samie i Maksie. I tak jak Grigorij lubię też Paszkowskiego, bardzo charakterystyczna barwa, lecz umie nią różne od siebie postacie odegrać, jak nieśmiertelny, zrzędliwy Andy Anderson w Świecie według Ludwiczka (naprawdę o wiele lepszy niż strasznie chamsko odegrany oryginał Louiego Andersona), ale też i łagodny i pomocny Chudy w "Domu dla zmyślonych przyjaciół pani Foster" (strasznie nieprecyzyjna składnia w polskim tłumaczeniu tytułu, tak nawiasem).
Zawsze uwielbiałem też sposób w jaki niepohamowany neurotyzm umiał odegrać ś.p. Ryszard Nawrocki choćby w roli Królika w Kubusiu Puchatku - jest po prostu bezbłędny, jeden z najlepszych polskich aktorów głosowych moim zdaniem - może nie zmienia barwy na zawołanie tak jak Jarosław Boberek, ale za to jak pięknie i przekonująco gra! No i to był Asterix, diablo dobry Asterix którego Morawski (albo Morański, mylą mi się) nie umie już tak dobrze odtworzyć.
Skoro już jesteśmy przy Króliku i Asteriksie... kim by byli bez swoich przyjaciół, Kłapouchego i Obeliksa. Obydwie kreacje stworzone przez Jana Prochyrę, który dla mnie był absolutnie najlepszym Obeliksem - słyszałem wersje anglojęzyczne i trochę oryginalnej, ale czegoś mi wówczas w tej postaci brakowało. Czegoś, co dał jej właśnie pan Prochyra, pewna galijsko-francuska buta i charakterność, którą ciężko było dostrzec w anglojęzycznym, czysto "tępawym" głosie tej postaci.
Ostatnio stałem się też fanem Krzysztofa Banaszyka. To doskonały lektor do audiobooków, bardzo przyjemnie słuchało się Gry o Tron, w której był narratorem, ale ze swoją cięższą, dość ochrypłą barwą głosu doskonale sprawdza się też w roli męskich (często młodych) badassów - na przykład Vernon Roche w Wiedźminie 2, Joel w The Last of Us, Cole w InFamous, czy choćby najnowsza kreacja, Batman w Lego: Batman.
Wspomnienie o Lego Batmanie przypomina mi o Marku Barbasiewiczu. Jeżeli miałbym wskazać swoją ulubioną barwę głosu z męskich aktorów polskich (ignorując role, modulacje itd), to chyba przyznałbym ją właśnie jemu, jest w niej coś niezmiernie dla mnie ciekawego, choć nie umiem nawet jednoznacznie określić co takiego. Ostatnio zaliczył rolę Alfreda we wspomnianym filmie, odgrywa też znanego fanom Blizzarda Uthera, ale każdemu z pewnością jest doskonale znany (oprócz roli Marszałka w Miodowych Latach

) jako Skaza w Królu Lwie - ten Skaza, którego głos oddaje wszystko o tej postaci, naprawdę wszystko. Powstało wiele doskonałych wcieleń w tę rolę w różnych językach, ale wersja Marka Barbasiewicza należy jak dla mnie do ścisłej czołówki najlepszych.
Za sprawą Pingwinów z Madagaskaru stałem się też ciekaw głosów Grzegorza Pawlaka oraz Jacka Lenartowicza, które chętnie teraz rozpoznaję w różnych produkcjach.
Z żeńskich aktorek, bo i o tych wypada przecież wspomnieć, doskonała była właśnie Joanna Wizmur, która nieraz odgrywała staruszki, ale także i chłopców o chrapliwo-piskliwych głosikach - jak Dexter z Laboratorium Dextera, Bart Simpson (najmocniejszy punkt polskiego dubbingu żółtej rodzinki, bez wątpienia) czy też jeden z siostrzeńców Donalda w Kaczych Opowieściach. Innego z reguły odgrywała Lucyna Malec - która często posługuje się w dubbingu głosem rozkosznych malców, jak choćby znany dobrze Tweety. Trzecia moja ulubiona aktorka głosowa, to Jolanta Fraszyńska - choćby wspomniana tu dziś Mulan.
Oczywiście można tutaj wspomnieć też niejednego aktora który nie tylko w teatrze czy w kinie dobrze się sprawdza, ale także i w dubbingu. Jerzy Stuhr, Cezary Pazura czy Adam Ferency, te nazwiska są doskonale znane każdemu, i każdy kojarzy ich głosy.
*True story, robią pełnometrażowego Uszatka CGI, a w rolach głównych obsadzają Maćka Stuhra i Czesława Mozila...