Spokój we własnych czterech ścianach
Nie potrafię zbyt trafnie dobierać nazw tematów, ale samo zagadnienie wydaje mi się ciekawe, aczkolwiek wymaga szczerości.
Nie brakuje ludzi, którzy narzekają na:
- sąsiad puszcza głośno muzykę.
- dzieci sąsiadów
- wiercenie/remont u sąsiada
- szczekanie psów
- koszenie rano trawnika pod oknem
- darcie się sąsiadów
- imprezy w bloku
Tutaj należałoby jednak do osobnej kategorii dać czynniki warunkowe i bezwarunkowe. Do bezwarunkowych zaliczyłbym takie, na które nie bardzo mamy wpływ czyli w sumie płacz dzieci, dzieci za blokiem, remont i oczywiście psy, ale do tego wrócę później.
Do tej listy można dodać jeszcze wiele innych czynników, które najprościej mówiąc burzą nasz święty spokój. Ja niestety należę do tego typu ludzi. Tak po prostu jest, mam to najpewniej po ojcu. Ile to razy była sytuacja, gdzie wściekałem się, że sąsiad sobie wierci i wierci, jak coś oglądałem/ uczyłem się nieważne. Pamiętam jak mama tłumaczyła mi, że przecież każdy ma do tego prawo i jest to normalne w bloku. Ojciec wtedy przychodził i też trochę z nerwą mówił, że nie powinno mi to przeszkadzać. Po czym... po paru minutach sam głośno narzekał, że "mu się wierci". XD Tak zdecydowanie mam to po nim.
Tak naprawdę w naszym otoczeniu nie brakuje ludzi, którzy po prostu chcą mieć przynajmniej w swoich własnych ścianach święty spokój. Są jednak ludzie, którym to albo w ogóle nie przeszkadza, albo granica tolerancji jest daleko przesunięta. Znajdą się też złośliwcy, którzy powiedzą, że ktoś komu takie rzeczy przeszkadzają jest po prostu nietolerancyjny. Tyle że ona przejawia się na różnych polach i to, że ktoś toleruje 7/10 rzeczy nie znaczy, że jak akurat nie toleruje 9 to już od razu ktoś jest nietolerancyjny. Nie dajmy się zwariować.
Poza tym staram się być wyrozumiały. Jestem tego nauczony, bo od zawsze mieszkałem w bloku i byłem zdany na łaskę i niełaskę sąsiadów. To normalne, że pies zaszczeka, ktoś zabaluje, ktoś będzie robił remont, dzieci będą się wydzierały za blokiem. I choć każdy taki czynnik burzy mój spokój, gdyż ja po prostu uwielbiam ciszę, to w takich wypadkach nawet się nie denerwuję.
Ale wszystko się zmienia, gdy za często jestem wystawiony na działanie danego czynnika. Np sąsiad co wróci z roboty to włącza głośno muzykę. Nie mówię i sytuacji, kiedy mi ściana dudni, bo to od razu mnie denerwuje nawet jak jest jednorazowe gdyż jest przejawem czystego braku szacunku do innych ludzi. Jak to się mówi w blokach "sam tu nie jesteś, inni też tu mieszkają, dostosuj się". Ale właśnie jak słucha na tyle głośno, że ją słyszę i wyłapuję słowa, ale nie na tyle, żeby mnie kompletnie zagłuszała. Często tak bywało, jak otwierał sobie skurkowaniec okno. Wtedy nawet jak miałem zamknięte to i tak dawało po całości. Wtedy już moja tolerancja się kończy. Co innego jest robić coś sporadycznie, a co innego stale zakłócać czyjś spokój.
To jest jednak coś, na co mamy wpływ. Możemy a nie musimy czegoś robić. Bo przecież muzyki można też posłuchać na słuchawkach, jeśli chce się głośniej. Imprezę można urządzić też gdzie indziej. Także często jest to kwestia zwyczajnego braku szacunku. Bo przecież ludzie jednak są ludzcy i jeśli z czymś się nie przesadza, to najczęściej nie ma problemu.
Ciężej wygląda nieco sprawa z czynnikiem niestety bezwarunkowym, jak np dziecko sąsiadów, które niedawno się urodziło. Ryczy to chyba z 8 razy na dobę albo częściej, ale ja już nie zwracam na takie cichsze uwagi. Można sobie to tłumaczyć, tym, że dziecko jest dzieckiem. Nie można się zachowywać w stylu "zapomniał wół jak cielęciem był" itd. Ale mimo takiego serdecznego podejścia do sprawy, zrozumienia, w pewnych warunkach człowiek taki jak ja nie potrafi się nie wkurzyć. Zwłaszcza, jak dziecko ryczy i ryczy a ze strony rodziców nie słuchać, by podejmowali jakieś kroki, by je uspokoić. Wtedy to mnie krew zalewa. Może być tak, że dziecko jest głodne i przecież zagrzanie mleka czy coś chwilę zajmuje. Ale jak Ci takie coś ryczy nad głową tyle razy na dzień i jeszcze nagle dobre parę minut, to już krew człowieka może zalać. I jeśli ktoś mi mówi, że jestem wtedy nietolerancyjny, albo to moja wina, że z ludźmi żyć nie umiem, no to mnie po prostu nosi ze złości. Po prostu są ludzie, którym to może nie przeszkadzać, ale są i tacy, którym może i to bardzo. Zależy jak się uodpornili, albo... czy mieli dziecko.
Z tego co czytałem gdzie indziej w internecie, gdzie ludzie nie boję się wyrażać bardziej własnej opinii, bo się nie znają, to wychodziło, że społeczeństwo dzieli się na dwie grupy, tych które mają własne dzieci i mają na takie rzeczy jak dzieci drące się za oknem wywalone, i tę grupę, która by najchętniej zrobiła dla takich rodzin osobne strefy. Możecie mi nie wierzyć, ale tak jest. Dla mnie osobiście to już jest przesada, aczkolwiek potrafię zrozumieć tych ludzi. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że te dwa światy, nie potrafią się nawzajem zrozumieć. Szczególnie ten "pro hałas". Nie potrafią zrozumieć, że komuś może to przeszkadzać. Padają wtedy takie nieprzyjemne teksty, że jak Ci przeszkadza, to się przeprowadź do lasu albo najlepiej na pustynię. I wielkie pretensje, że jak moje dziecko może komuś przeszkadzać. A to przecież to dziecko przeszkadza tamtej cichej osobie, a nie na odwrót. Jeśli już to pokusiłbym się o stwierdzenie, że szybciej takie osoby powinny się właśnie wyprowadzić, a nie mieszkać w bloku. Tyle, że głupi nie jestem i wiadomo, że zwłaszcza takie rodziny wielodzietne nie stać, by sobie postawić domek jednorodzinny. Czy w ogóle kogoś nie stać na przeprowadzkę. Z psami już jest trochę inaczej, bo przecież ich ilość można kontrolować, ale one i tak robią nieporównywalnie mniejszy hałas. Przynajmniej z moich doświadczeń. Choć i tak potrafię sobie wyobrazić, jak to może kogoś wkurzać. Zwłaszcza przypadki, gdy pies zostaje sam w domu i szczeka za swoim panem. No ale wtedy wiadomo, że zrozumienia być nie może, chyba też można prawnie coś wtedy zdziałać, ale nie znam się. Na pewno w Niemczech zabierają psa, jak tak sobie poszczeka, więc się raczej psa samego nie zostawia, ta mi ciotka mówiła. Że jak tam zostawią psa i będzie szczekał, to przyjadą i go zabiorą.
Można jeszcze napisać o innych kwestiach, ale i tak się boję, że post może okazać się za długi, więc na razie przerwę swój wywód
Niebieski fryz mamy i razem się trzymamy!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.08.2016 15:02 przez Komimasa. Powód: Poprawiona ortografia)
|