To był zwykły dzień (1/?)
To był zwykły dzień. Pobudka, masaż obolałej nogi, trochę Vicodinu i do pracy. Do szpitala przybył spóźniony. Od razu poszedł na górę do swojego gabinetu. Nie dziwiło go to, co zobaczył. Ot cały zespół i nowy przypadek.
- Widzę że na mnie nie czekaliście? a mówiłem wam tyle razy z zabawą czekamy na tatusia. ? zaczął od docinki ? co mamy?
- Pacjentka uskarża się na bóle głowy i ma niedowład prawej strony ciała.
House ziewnął ? nuda. Guz. Przekażcie sprawę Wilsonowi a sami zabierzcie się za coś ciekawszego.
- A niedowład? ? spytała Cameron.
- Pewnie jest spowodowany jakimś zatorem? ale to może naprawić każdy.
- A może jednak byś chociaż zobaczył kartę? ? powiedziała Cameron ? albo ją zbadał
Spojrzał na Cam ? no dobrze pokażcie?
Gdy już ją otrzymał przeglądał ją spokojnie, lecz myślami był gdzie indziej.
?Tyle razy jej odmawiałem, a teraz co? ?myślał House ? Przecież nic się nie zmieniło w niej, nadal jest tą dobrą, etyczną Cameron jaką znam od zawsze??
- To dziwne. ? powiedział zbyt głośno, a kiedy zdał sobie sprawę ze swojego błędu, nie dając dojść do słowa ?kaczuszkom? kontynuował ? zróbcie jej rezonans, tomografię głowy i takie tam.
Zdziwieni nie zareagowali.
- No co jest? Ruchy, ruchy? - pogonił ich, a kiedy wyszli spojrzał w okno. Rozmyślał nad swoim dziwnym zachowaniem. Pewnie rozmyślałby tak dłużej, ale z zamyślenia wyrwał go Wilson.
- House? House? - lekko go szturchnął ? co jest?
- Co? ? House spojrzał na Wilsona i udał zdziwienie ? a nic?. Czy musi coś być? Nawet zamyślić się nie można?
- House? ty nie zamyślasz się od tak sobie? musisz mieć jakiś powód.
House nic nie powiedział tylko wybiegł jak oparzony. Nawet noga mu tak nie dokuczała. Biegł - na tyle na ile pozwalała mu noga - przed siebie nie zważając gdzie idzie? ?byle z dala od Cameron? ? myślał.
* * *
Zmęczony House dotarł wreszcie do domu. Był szczęśliwy, że zdołał wyleczyć pacjentkę? wykąpał się, wziął parę tabletek Vicodinu i ułożył się wygodnie na łóżku przykrywając się kołderką. Jednak gdy tylko usnął, zaczął mu się śnić sen.
Początek podobny do tego z dzisiejszego dnia. Jednak zamiast Wilsona, z zamyślenia wyrwała go Cameron mówiąc, że nic nie znaleźli i wypisują pacjentkę do domu. Dalsza część snu była dziwniejsza. Po pracy House zaproponował Cam, że odwiezie ją do domu. Kiedy zapalił silnik, Cameron usiadła spokojnie za nim i objęła go w pasie. Wtedy diagnostyk poczuł dziwne ciepło, ale nie zważając na nie, uruchomił silnik i popędził w stronę domu podwładnej. Byli już bardzo blisko, gdy wtem motor wpadł w poślizg i wypadł z drogi.
Minęła dłuższa chwila nim House się ocknął. Oprócz paru siniaków, był cały? ale tego samego nie można było powiedzieć o Cam. Miała zbyt duże obrażenia by mogła przeżyć? a jednak zdawało się że czeka ze śmiercią na niego. Diagnostyk powoli lecz pewnie podczołgiwał się do niej.
- Cameron? Cam?
- House? muszę ci coś powiedzieć
- Cii, nic nie mów ? powiedział House
- Ale ja muszę? - dłuższy moment dobierała słowa- to nieprawda, że wyleczyłam się z ciebie? nie mogłabym ? nawet jeśli kazałbyś mi to zrobić? nie potrafiłabym? wolałabym umrzeć w mękach, niźli zrezygnować z ciebie.
- Cam? myślałem, że już sobie to powiedzieliśmy? ja? - Cameron go uciszyła
- Nie oszukuj siebie? Pomyśl? - nie dokończyła, bo wyzionęła ducha.
House natomiast obudził się cały zlany potem. Spojrzał na zegarek? dochodziła 4 rano.
?Jeszcze trzy godziny? ? pomyślał. ? ?spróbuję jeszcze zasnąć?
Jednak House już nie zasnął? rozmyślał? o śnie, o swoim życiu, o uczuciach i rano wiedział co musi zrobić - nie.. - co chce zrobić.
* * *
To miał być zwykły dzień. Pobudka, masaż obolałej nogi, trochę Vicodinu, ale zanim pojechał do pracy, pojechał w jedno miejsce. Do domu Cameron. Otworzyła mu, lecz było widać że dopiero co wstała.
- Czego chcesz House? ? spytała zdziwiona Cam, gdyż nie spodziewała się go tutaj? nie o tej porze.
House czuł się zakłopotany. Wiedzieć co się chce, a wprowadzić to w czyn to dwie różne rzeczy. Cameron nie miała czasu, ani ochoty użerać się z niezdecydowanym szefem, więc postanowiła zamknąć drzwi, ale? House zablokował drzwi nogą.
- Nie wiem jak to powiedzieć. ? podrapał się po głowie? nigdy nie myślał że do tego dojdzie.
- Po prostu powiedz? nie marnuj mojego i swojego czasu.
- Amor etiam deos tangit.* Rozumiesz co chcę powiedzieć? Nie wiem czy będę tego żałował, czy nie? znaczy nie żałuje mojej decyzji. To dziwne i irracjonalne. Nie pasujące do mnie.
- Co chcesz powiedzieć? ? mimo iż Cam się rozluźniła, nadal nie wiedziała o co chodzi.
- Nie jest mi łatwo? ba? nigdy nie myślałem, że jeszcze to poczuje? ale chyba?
I w tej chwili Cameron zrobiła coś co mimo wszystko nie przyszło jej łatwo.
- House, przymknij się i po prostu mnie pocałuj. Po prostu całuj? jakby świat miał się skończyć.
- Możemy tego żałować?
- Nie będziemy. ? złapała House?a za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie całując go namiętnie i niespiesznie.
-------------------------------------------------------------------------------------
* Miłość dosięga nawet Bogów.
![[Obrazek: alj9mx.jpg]](http://i64.tinypic.com/alj9mx.jpg)
“Do what I do. Hold tight and pretend it’s a plan!”
“This is who I am, right here, right now, all right? All that counts is here and now, and this is me!”
“We’re all stories, in the end. Just make it a good one, eh?”
"Nikt nie powiedział, że dobre decyzje nie będą cię ranić..."
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.07.2012 12:59 przez Caellion.)
|