RE: Twilight Imperium - Spotkanie!
Jak to się stało, że przez tyle czasu nikt nic nie napisał? Sądziłem, że cały temat powstanie w którym będziemy hermować.
Ja już dość dużo powiedziałem na temat tej gry w samochodzie, a jeszcze więcej z Redreyem, jak jechaliśmy do Bytomia tam do niego. Gra jest z pewnością warta uwagi i chętnie jeszcze do niej przysiądę, ale nie powiedziałbym, żebym po grze doznał głębszego oczyszczenia. Jest to po prostu dobra, długa strategia osadzona w klimacie sf.
Na pewno za bardzo się cackaliśmy ze sobą. Trudno, żebym czuł się jakbym siadł z innymi wilkami do stołu, raczej owieczkami, ale sojusz to też część strategii, wiadomo, choć po prostu przesadzaliśmy z deka.
Np pamiętacie tę kartę, która udupiała gracza i Eikichi zużył znacznik z zasobów strategii, żeby ją przerzucić? Po pierwsze, mogliśmy wspólnie chcieć wykorzystać tę kartę na Fushim. Dlaczego na nim? Odpowiedź jest prosta, bo na początku najbardziej mu sprzyjało szczęście, bo miał na tamten czas najwięcej punktów zwycięstwa, bo zajmował Mecoltora. W zasadzie za samą końcówkę powinien być celem. I teraz, żeby się ratować, mógłby słono zabulić Eikichiemu, by ten zgodził się przerzucić kartę. Tak byłoby o wiele ciekawiej. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam do nikogo pretensji, po prostu sami pewne elementy gry zabiliśmy. Ja właśnie praktycznie nie czułem dyplomacji. A pamiętacie za to, jak przekupiłem Eikichiego, że mu zejdę z Mecoltora, byle się dołożył do głosu i zniszczył Drewnoty? Szkoda, następnym razem fajnie by było, jakbyśmy bardziej się gryźli.
Niezły troll był z tymi myśliwcami. Jak się wszyscy jarali tą technologią, która pozwalała im samym latać w przestworzach. Niby takie wow, a jak przyszło co do czego nikt nawet do tego chyba nie dążył. Żeby poprawić ich ogień tak, wiadomo, ale tego to nikt chyba nie wybudował nie? Właściwie technologie mi się bardzo podobają z dwóch powodów. Po pierwsze, bo sobie coś tam tworzysz i to potem procentuje, a po drugie, bo człowiek a przynajmniej gracz, bardzo lubi sytuację, kiedy nie może mieć wszystkiego i musi wybierać. Za to choćby ludzie pokochali gry euro. Możemy mówić, że chcielibyśmy mieć wszystko, ale wtedy tak naprawdę byłoby nudnawo. Co więcej każda rasa zaczyna z innymi technologiami, więc choć mamy ten sam dek, wybieramy czasem nieco inną ścieżkę. Jedyne, co mógłbym na tę chwilę zarzucić to fakt, że pewne technologie przydają się bardziej, inne mniej, ale podejrzewam, że jest to kwestia nie znajomości gry.
Nie będę jednak ukrywał, że niepotrzebnie też graliśmy z elementem losowym, czyli tymi wiecie, dodatkowymi żetonami na planetach. Choć teraz już tak chętnie chyba by wszyscy jak jeden mąż planet nie sprawdzali, bo jak widać nie dałoby się zająć od razu planety w tej samej turze, bo trzeba by ponownie aktywować ten sam system. Teraz ma to więcej sensu, ale z drugiej strony zwiększa czynnik losowy, który tej grze na dobre nie wychodzi. Także jak coś ja więcej z tym uzgodnieniem nie gram.
Podobało mi się za to ugodnienie z naukowcami, dyplomatami, generałami i innymi tanami. Choć dyplomata wydawał się słabszy, ale wyobraźcie go sobie teraz! Trzeba dwa razy ten sam system aktywować, żeby dopiero można było na niego wbić Ba! Nie da się tego zrobić w tej samej turze! Jak dla mnie w tym momencie wszyscy są jednakowo przydatni, choć szkoda, że nie można sobie wybrać, kogo by się chciało, a jest to z góry narzucone przez rasę, ale jest to element z kolei podkreślenia różnorodności ras.
Czy już mówiłem, że szalenie podoba mi się podział na wojnę w przestrzeni kosmicznej i już bitwa o zajęcie planety, w której udział biorą tylko jednostki naziemne? Aż szkoda, że nie ma jakiś pojazdów jeszcze, ale i tak fajnie, że wpleciono ten element, bo sprawdza się fantastycznie. Podobnie jest trochę w Kupcach i Korsarzach, grze mamy bitwę morską i jak chcemy abordaż, gdzie wykorzystujemy dotąd nieprzydatną załogę. Różnica polega jednak na tym, że możemy ostrzelać załogę jeszcze z armat, a z dział laserowych w Ti nie mamy możliwości trafić jednostek siedzących w transportowcach. Trochę szkoda, ale to zrozumiałe, że myśliwce np będą go osłaniały. Także duży plus za to.
No i Imperial, czyli na koniec minus jak stąd do chin. To mi się tam bardzo nie podoba, że mała bania. Dowiedziałem się od jednego środowiska TI, że oni grają tak, że Imperial daje tylko jeden punkt zwycięstwa. To już jest imo lepiej, ale dalej warunkuje prawdopodobieństwo wygrania kogoś, kto zaczynał kolejkę. Patrząc na to, że w sumie nic nie poświęca, by tę turę rozpoczynać, to jest to słabo rozwiązane przez autorów.
Tutaj też szkoda, że autorzy nie zagrali w punkty pernamentne i tymczasowe. Rozumiem, że to by wydłużyło grę, ale momentami szkoda, że jak ktoś ma przewagę, nie da mu się tych punktów jakoś odebrać. No chyba, że cele główne tak działają, że póki go spełniam to punkt mam, a jak mi się daną planetę odbierze to punkcik tracę. Ale nie wiem, nie zwróciłem uwagi, by coś takiego było.
Grało mi się miodnie, w doborowym towarzystwie i piszę się chętnie na powtórkę, tylko osłabmy tego imperiala, bo sens gry ucieka cały.
Niebieski fryz mamy i razem się trzymamy!
|